Ten tekst miał być o czymś zupełnie innym. Mając rodzinny weekend z jedną nastolatką, kolejną w kolejce do tego miana i pozostałymi członkami rodziny, temat dorastania i przeżywania jest dla mnie najbardziej żywy. Mogę dodać, że wywołujący też najwięcej emocji. Chciałabym wierzyć, że mam jeszcze wpływ na myślenie i postępowanie swojego nastoletniego dziecka. Doskonale sobie zdaje sprawę, że nie jest to już wpływ bezpośredni. Chciałabym zbudować relację, taką która pozostanie na lata. Mocną, fundamentalną, nie do ruszenia mimo burz, które niesie życie. Jak to osiągnąć kiedy na każdym kroku napotykam opór? I kiedy niektóre chwile kojarzą się tylko ze strategią przetrwania, nie mając nic wspólnego z kontaktem i relacją? Opowiem Wam prawdziwą historię i podzielę się kilkoma sprawdzonymi sposobami, które mnie jako mamie pomagają.
Na początek dodam, że wspieram idee rodzicielstwa bliskości. Bliskie jest mi wychowanie bez nagród i kar. Od lat uczę się i stosuję w praktyce, pracując rozwojowo z ludźmi, metodę Porozumienia bez Przemocy (NVC) Marshalla Rosenberga. Popieram nurt demokratyczny w edukacji. Uważam, że uważne rodzicielstwo i wychowanie w oparciu o wymienione wartości uczy pokory i prawdziwego empatycznego przywództwa. Między innymi dlatego chcę się podzielić tą osobistą historią.
O powstaniu tekstu zadecydował fakt, że moja córka wyznała mi w ten weekend, że prawie wszystko co robię, jest dla niej denerwujące. Dzieci są bezpośrednie i walą prosto z mostu. Zabolało. Zasmuciło. Zezłościło. Spowodowało lawinę wyrzutów sumienia i samokrytyki. Prowokowało, żeby oddać. Kusiło, żeby drążyć w poszukiwaniu prawdy. Znacie to?
Dalszy scenariusz można rozpisać w kilku wersjach na głosy.
Pierwszy z nich może zakładać pójście za tymi trudnymi dla mamy emocjami.
Mama: „Jak to wszystko? Ja wszystko robię z miłości do Ciebie. A Ty nawet nie doceniasz moich starań. Jak w ogóle możesz tak do mnie się odzywać?”.
Córka: „To już nie będę się odzywać wcale.”
Mama: „Jak nie masz nic miłego do powiedzenia, lepiej się nie odzywaj wcale.”
Dialog się urywa. Kto by miał ochotę go kontynuować? Mama, która jest urażona, zła, smutna. Czy córka, która usłyszała oskarżenie, pouczenie i żądanie?
Drugi scenariusz zakłada dialog. Jak mógłby brzmieć?
Mama: „Hmm, słyszę, że to co robię denerwuje Cię (odwołanie do faktu). Smuci mnie to (odwołanie do siebie i swoich emocji, ujawnienie siebie). Chciałabym zrozumieć, co dokładnie masz na myśli (mówienie o swojej potrzebie – zrozumienia, porozumienia, kontaktu, etc.). Czy mogłabyś mi podać konkretny przykład (prośba)?
Córka: No wiesz, kiedy ostatnio zaczęłaś sprzątać i przekładać moje rzeczy w pokoju. Chciałabyś, żeby ktoś ruszał Twoje rzeczy bez pozwolenia?
Teraz, jak o tym piszę, sytuacja wydaje się niezwykle klarowana i prosta. Dla uspokojenia – tak nie było. Jak sytuacja dotyczy nas samych i własnego dziecka, emocje potrafią sięgać zenitu. Oto, co zrobiłam dla siebie i dla swojej relacji z córką:
- Dałam sobie empatię – zauważyłam swoją galopkę myślową. Włączył mi się krytyk wewnętrzny. Że nie jestem wystarczająco dobrą mamą, że powielam schematy. Zaczęłam się tłumaczyć przed sobą – że moja mama mnie denerwowała i że pewnie tak to już musi być. Zauważyłam te wszystkie myśli. Ale pojawiła się również inna myśl. To był przebłysk, ale ona tam była i jej się mocno chwyciłam. To była świadoma decyzja, że chcę iść za tą myślą – „ona mi ufa; pozwoliła sobie na dużą szczerość, niezbyt popularną i przyjemną, ale ciągle szczerość; mogła mi to powiedzieć”.
- Zauważyłam swoje emocje – irytację, że nie jest tak idealnie, jak sobie wymarzyłam w weekend; smutek, że słyszę te słowa od córki; tęsknotę za minionym czasem kiedy moja córka była wpatrzona we mnie i akceptowała każde moje słowo czy zachowanie. Ale też radość, że córka czuje, że może mi powiedzieć nawet trudne do usłyszenia treści.
- Starałam się pamiętać słowa mistrzów – Jesper Juul twierdzi, że jesteśmy sparingowymi partnerami dla dzieci. To przy nas się uczą jak rozmawiać, jak się komunikować i na co mogą sobie pozwolić. A naszym zadaniem jest ich w tym procesie ćwiczyć, ale nie skrzywdzić. A jak to nie działa, przywołuję słowa Marshalla Rosenberga, który zachęca do traktowania rozmowy z dzieckiem tak, jakby przed nami zawitał sam Dalajlama. Zmieniające zupełnie perspektywę doświadczenie – zachęcam do przetestowania!
- Powiedziałam prawdę – nie do końca dosłownie w zgodzie ze sztuką 4 kroków NVC, tak jak opisałam w dialogu powyżej. Pozwoliłam sobie na autentyczność. Powiedziałam w pierwszym zdaniu, że chyba w takim razie obie ostatnio podobnie na siebie działamy. I otworzyło to rozmowę, kierując ją na zupełnie nowe tory. Autentyczność i prawda są kluczem do budowania zaufania. A zaufanie prowadzi do dialogu. Tak też się stało w naszym przypadku. Zamiast eskalowania emocji, przeszłyśmy do rozmowy i do szukania rozwiązań, które byłyby akceptowalne dla obu stron.
Profil autora

-
Pasjonatka psychologii i rozwoju osobistego. Założycielka Just BE. Pomysłodawczyni projektu dla dojrzałych kobiet „Teraz JA!”
więcej
Ostatnie publikacje
Szczęście2017.04.10JAK PRZEŻYĆ DORASTANIE DZIECKA?